Special Guests

czwartek, 22 kwietnia 2010

Skórzana torba

Dokładnie 6 lat temu dostałam od Taty kawałek skóry cielęcej. Ładny (dosłownie i w rozmiarach) kawałek. Poszyłam z niego masę etui na komórki i porozdawałam znajomym, rodzinie, przyjaciołom. Moja Mama i koleżanka mają i UŻYWAJĄ je do DZIŚ!! Bez przerwy. Niesłychane, jaka prawdziwa skóra jest silna i odporna na działanie czasu. Tak po tych 6 latach wygląda etui mojej Mamy:


Do Guśki muszę się wybrać kiedyś (w końcu) i też dla zabawy zrobić fotkę.

Z reszty skóry postanowiłam uszyć coś dla siebie. I powiem szczerze, że nie wiem, JAK ja to wtedy zrobiłam. Uszyłam torbę, potem jej wnętrze bez wykroju, bez doświadczenia, nawet bez dobrej maszyny, bo stary poczciwy Łucznik mojej Mamy "przeskakiwał" - tak że z zygzaka robił się nagle ścieg prosty, prosty nagle wydłużał się.. i inne cuda (trochę widac to na etui).

Ale od początku:
1. Znalazłam jakiś szkic kociaków
2. Do teraz zastanawiam się, jak je (kociaki) wyszyłam na torbie, bo ślady igły i stopki pozostawione na skórze przeczą moim mglistym wspomnieniom pracy nad tym - tu mała dygresja: jak zobaczyłam, ile supełków zrobiłam, to zrobiło mi się słabo (na pewno powyżej 500!) - człowiek młody, ambitny.. ;-)
3. Z drugiej strony bez obniżania ząbków wypisałam swoje imię ;-) (jak? nie wiem, bo teraz moja koordynacja nawet przy obniżonych ząbkach w maszynie jest gorsza :-D)
4. Naszyłam foliowe kieszonki na sztywną i wodoodporną poszewkę
5. Doszyłam ucha ;-)
i odstawiłam ten marzycielski projekt do szafy... Nie pamiętam dlaczego. Może dlatego, że szyłam tylko z tego, co miałam, a chciałam wszyć zamek, którego w domowych czeluściach i skarbach nie znalazłam.
W każdym razie kilka dni temu ciekawośc mojego Synka odkryła pudło, w którym leżała zapomniana torba.

Aż pisnęłam! Od razu wiedziałam, jaki zamek wszyję (bo przecież teraz mam ich pełno!), wiedziałam, że przeszyję uchwyty..

I tak oto zamieszczam mój najbardziej rozciągnięty w czasie projekt. Grunt, że został ukończony (!) i mam nadzieję, że będzie mi dobrze służył.

Kotki w słońcu

podpis z drugiej, "odcielesnej" strony

na ramieniu

w ręce

zamek

Środek torby jest bardzo szczelnie przypinany na rzep - chciałam mieć możliwość prania w razie zabrudzenia. Skóry bym przecież nie zamoczyła. A tak naprawdę to, jak sięgam pamięcią, zamysłem moim było WYMIENIANIE środków. Chciałam uszyć ich kilka i zakładać w zależności od nastroju.

bez problemu mieści A4

kieszonki - na komórkę, dokumenty i klucze (lub aparat ;-)

Uff, w końcu stworzyłam tego posta. Dobrze, że przynajmniej to zabrało mi trochę mniej czasu niż szycie :-)

z wypiekami na policzkach pozdrawiam tych, co wytrwali do końca
aga