Special Guests

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Brązowy portfel

Miałam wykrój portfela i postanowiłam go ugryźć. A ugryźć dlatego, bo był niepełny. Pomęczyłam się nad nim trochę, aż w końcu zrobiłam z niego lekko własną wersję, bo tak było mi łatwiej. I oto kolejny element wyposażenia mojej skórzanej torby :-) Portfel na karty, papiery i takie tam:



Żeby zamek łatwiej się otwierał, uzupełniłam go o zawieszkę z turkusowym szklanym kamieniem w kształcie oliwki - UWIELBIAM połączenie brązu z tym kolorem! (dowodem na to jest nawet moje zdjęcie w profilu ;-)



Całość to 100% bawełny w kolorze gorzkiej czekolady. W środku również bawełniany materiał w regularny wzorek



Plus zapięcie magnetyczne



W końcu mój dotychczasowy portfel odetchnie i się domknie bez plastikowego balastu



A nowy portfelik szybko przybrał na wadze ;-)



Strasznie spodobało mi się połączenie tych dwóch materiałów. Wyszło niezmiernie ciepło, a bałam się, że wyjdzie nijak. Chyba uszyję jeszcze kilka takich samych.

dziś wyjątkowo twórczo ;-)
aga

Kipok The Big, czyli Cyklop w wersji usiądź-na-mnie

Chłopaki to chyba zawsze będą kochać potwory i zwierzaki, co mają dużo zębów. Nie wiem, czy pamiętacie pierwszego, małego Kipoka, ale mój Synek tak go pokochał, że razem z nim siada na fotelu, pokazuje mu bajki lecące w telewizji (tu bardzo pilnuje, aby OKO było skierowane w kierunku ekranu), razem z nim ogląda książeczki i gdy kładzie się na dywanie, podkłada sobie pod głowę, choć przyznam, że twarda to poducha..

Kipok Mały przeszedł już trochę: "OOOOOjej..... Kipok zęba nie ma. Wybił sobie. Zrobił bam i nie ma." - tak był skomentowany "ułamany" pierwszy ząb. "OjeJ. Znowu zrobił bam. Teraz nie ma tsi zębów." - a tak strata drugiego ;-) Grunt, że moje kochane dziecię nie przeżywało zbytnio ubytków w uzębieniu. Pomyślałam nawet, że taka zabawka to wspaniała sprawa, aby pokazać dziecku, co się dzieje z pierwszymi ząbkami. I że niekoniecznie musi się wywrócić, aby ząbki wypadły.

Ale zanim pokażę Małego Po-przejściach, to najpierw zaanonsuje jego kolegę Dużego. Duży leży cały czas przy łóżeczku i pełni funkcję "bodygarda". A w szczególnych wypadkach Mama lub Tata są zapraszani na niego, aby usiedli wygodnie i byli blisko przy zasypianiu.



Czas spędza się na nim bardzo wygodnie, bo jest wypełniony gąbką grubości 3 cm



Trzeba tylko uważać, żeby nie usiąść na oko, bo będzie niewygodnie ;-)



A tu już dwa Kipoki w komplecie - sama radośc :-D



I tak robiąc to zdjęcie zrobiłam jeszcze to - wyszło, że mam komplet dla chłopca i dla dziewczynki :-)


Na ten różowy mój Synek nawet nie chcę spojrzeć. No, zauważył guziki ;-)
Cieszę się, że jest taki potworniasty!

miłego dnia
aga

niedziela, 25 kwietnia 2010

Powrót do przeszłości

Jak sięgam pamięcią, zawsze coś majsterkowałam, lepiłam, szyłam, kleiłam, wycinałam, malowałam... Dziś będąc u Rodziców, rozejrzałam się wokół i po krótkim wpatrywaniu się w to, co tak doskonale znane i przez to niezauważane, wyłuskałam parę moich "dzieł" nawet sprzed ponad 10 lat! Jak to fajnie pisać daty na tym, co wyszło spod własnych łapek

w dolnym prawym rogu napis: aga '01

Dziewczynki (tak nawet został nazwany okres, w którym namiętnie je robiłam) "trzaskałam" jedna za drugą. Z głowy wystrzeliwały mi pomysły jak popcorn. Rozdałam ich masę, ostała się tylko jedna, którą odnalazłam w łazience. Włosy z muliny, kokardki wiązane pęsetą z pojedyńczej nitki, rączki z kordonka, nóżki z tasiemki satynowej, kolorowy papier i kartonik po moich perfumach. Ach, i srebrny pisak.

W kuchni wisi i wesoło się uśmiecha słoneczko. Widać na nim już ząb czasu (albo ząb kogo innego..), ale ile razy na nie spoglądam, sama się śmieję.

ma spokojnie ponad 10 lat, bo jeszcze przed erą Dziewczynek je robiłam

To było na wejściu do kuchni. A teraz rzeczy, które dla kuchni zostały stworzone:

1. Pojemnik na bułkę tartą - robiony na superszybko, bo od dostania go, namalowania i oddania w użytkowanie upłynęło 7, może 10 minut. Kwiaty na szkle udało się szybko wysuszyć, ale na zakrętce widnieje dowód, że BYŁ wtedy pośpiech


ślady presji czasu


2. Pojemnik na liście laurowe - miał pasować do tego od bułki, ale przy nim siedziałam kilka godzin. Do dzisiaj pamiętam, jak męczyłam i cyzelowałam te kępy stokrotek - nigdy później tego nie powtórzyłam


i widok na zatyczkę


3. Kwietna butelka na alkohole coby się elegancko prezentowały na stole


Chyba nigdy nie została wykorzystana w swej roli :-D Ale dzielnie stoi i stara SIĘ prezentować ;-)


Opuszczając kuchnię wpadłam na lusterko w przedpokoju



i masę portmonetek filcowych na drobne. Tu dwie:


i z zamkiem


I to by było na tyle z mojej podróży sentymentalnej. Ciekawe, co bym znalazła, przeszukując swój dom.. :-) Pewnie nic, bo dopiero od niedawna zaczęłam robić coś też dla nas, siebie. Tak to zawsze wszystkie moje prace wywędrowywały do przyjaciół i rodziny. Gdyby nie zbiory Rodziców, chyba bym zapomniała, w ile różnych rzeczy konkretnie się pakowałam.

Znów z wypiekami na policzkach, bo tym razem już przesadziłam z długością, pozdrawiam najwytrwalszych!
aga

czwartek, 22 kwietnia 2010

Skórzana torba

Dokładnie 6 lat temu dostałam od Taty kawałek skóry cielęcej. Ładny (dosłownie i w rozmiarach) kawałek. Poszyłam z niego masę etui na komórki i porozdawałam znajomym, rodzinie, przyjaciołom. Moja Mama i koleżanka mają i UŻYWAJĄ je do DZIŚ!! Bez przerwy. Niesłychane, jaka prawdziwa skóra jest silna i odporna na działanie czasu. Tak po tych 6 latach wygląda etui mojej Mamy:


Do Guśki muszę się wybrać kiedyś (w końcu) i też dla zabawy zrobić fotkę.

Z reszty skóry postanowiłam uszyć coś dla siebie. I powiem szczerze, że nie wiem, JAK ja to wtedy zrobiłam. Uszyłam torbę, potem jej wnętrze bez wykroju, bez doświadczenia, nawet bez dobrej maszyny, bo stary poczciwy Łucznik mojej Mamy "przeskakiwał" - tak że z zygzaka robił się nagle ścieg prosty, prosty nagle wydłużał się.. i inne cuda (trochę widac to na etui).

Ale od początku:
1. Znalazłam jakiś szkic kociaków
2. Do teraz zastanawiam się, jak je (kociaki) wyszyłam na torbie, bo ślady igły i stopki pozostawione na skórze przeczą moim mglistym wspomnieniom pracy nad tym - tu mała dygresja: jak zobaczyłam, ile supełków zrobiłam, to zrobiło mi się słabo (na pewno powyżej 500!) - człowiek młody, ambitny.. ;-)
3. Z drugiej strony bez obniżania ząbków wypisałam swoje imię ;-) (jak? nie wiem, bo teraz moja koordynacja nawet przy obniżonych ząbkach w maszynie jest gorsza :-D)
4. Naszyłam foliowe kieszonki na sztywną i wodoodporną poszewkę
5. Doszyłam ucha ;-)
i odstawiłam ten marzycielski projekt do szafy... Nie pamiętam dlaczego. Może dlatego, że szyłam tylko z tego, co miałam, a chciałam wszyć zamek, którego w domowych czeluściach i skarbach nie znalazłam.
W każdym razie kilka dni temu ciekawośc mojego Synka odkryła pudło, w którym leżała zapomniana torba.

Aż pisnęłam! Od razu wiedziałam, jaki zamek wszyję (bo przecież teraz mam ich pełno!), wiedziałam, że przeszyję uchwyty..

I tak oto zamieszczam mój najbardziej rozciągnięty w czasie projekt. Grunt, że został ukończony (!) i mam nadzieję, że będzie mi dobrze służył.

Kotki w słońcu

podpis z drugiej, "odcielesnej" strony

na ramieniu

w ręce

zamek

Środek torby jest bardzo szczelnie przypinany na rzep - chciałam mieć możliwość prania w razie zabrudzenia. Skóry bym przecież nie zamoczyła. A tak naprawdę to, jak sięgam pamięcią, zamysłem moim było WYMIENIANIE środków. Chciałam uszyć ich kilka i zakładać w zależności od nastroju.

bez problemu mieści A4

kieszonki - na komórkę, dokumenty i klucze (lub aparat ;-)

Uff, w końcu stworzyłam tego posta. Dobrze, że przynajmniej to zabrało mi trochę mniej czasu niż szycie :-)

z wypiekami na policzkach pozdrawiam tych, co wytrwali do końca
aga

niedziela, 18 kwietnia 2010

Porządki przed przeprowadzką do nowej torby

Bo nie włożę do skórzanego cuda takiego etui na dokumenty, prawda? ;-)


Wysłużone, poobdzierane, prawie zapomniane, schowane głęboko w boczną kieszonkę. A że nowa torba (tu uszczknę rąbka następnego posta) ma kieszonki przezroczyste, to i ich zawartość musi być po prostu fajna!
Ze zwykłej potrzeby powstało nowe mieszkanko na plik plastikowych dokumentów i kart:


Hmm, dziś mam chyba kreatywny dzień :-) (a właściwie wolne 2 godziny :-D)

Portfelik i UDANE zakupy

Zegarków, toreb i portfelików nigdy za wiele. Bo je po prostu uwielbiam. Teraz już mi trochę przeszło, ale jeszcze kilka lat temu nie obyło się bez zakupu jednej z tych rzeczy co najmniej raz w roku.

Dlatego szyjąc, nie potrafię sobie czasami odmówić nawiązania do tej miłej tradycji


Jest mały, ale pojemny - zmieści komórkę/długopisy/klucze/pieniądze


I łatwo się nie zgubi, bo można go przypiąć na stałe za pomocą kółka, albo chwilowo, jeśli w torbie ma się zamontowany karabińczyk


I jeszcze słowo o superudanych zakupach, które zrobiłyśmy razem z Koronką jakiś tydzień temu. Pewna miła osoba ma dojście do sklepu, w którym po cenach niższych niż na portalach aukcyjnych może kupić właśnie te cuda niezbędne do równego wykrawania materiałów (wszelkiego rodzaju). Nie sądziłam, że aż tak będę nimi zachwycona! Teraz nawet cięcie skóry jest dziecinnie proste i PROSTE po cięciu :-)


I to właśnie cielęca skóra i co z niej powstało będzie tematem jednego z następnych postów :-)

sobota, 17 kwietnia 2010

Narzędziowo

Kto ma SYNKA, ten WIE ;-) Ulubione zabawki to między innymi NARZĘDZIA. A żeby nie obawiać się o bezpieczeństwo - z filcu i to bardzo grubego.


Wykonałam je wieki temu.

Przedstawiam Wam Klucz Płaski:


Zły dlatego, bo szyty z tyłu:


Śmieję się z nich, bo jak dla dziecka, które do buzi nie pcha już małych przedmiotów (w innym wypadku trzeba bardzo uważać, bo oczka to koraliki!), SĄ bezpieczne, to jest na nich moja KREW. I to dosłownie.

Oraz Śrubokręt Czerwony (choć biały):


A to dlatego, że zrobiłam je z BARDZO grubego filcu. Gdzie - MEGAgrubego filcu i każde przekłucie igły było wielkim Hurrra! A ile razy igła buchnęła w palec.. Przestałam liczyć po 6. razie..


Tak oto powstał komplet narzędziowy.


Teraz tylko widzę, że brakuje jeszcze MŁOTKA!

piątek, 9 kwietnia 2010

Magnesików cd.

Dziękuję Wam za tak liczny odzew do poprzedniego postu :-) Naprawdę nie sądziłam, że te małe cosie wywołają tak spontaniczny entuzjazm :-D Tym samym dałyście mi pomysł, co jeszcze mogę włożyć do zestawu planowanego od jakiegoś czasu CANDY. Tak, tak - już niedługo, jak tylko wróci do mnie moja maszyna (to nie pomyłka - znów jest w naprawie i chyba będzie wymieniona na inną, bo jest stale wadliwa) zabieram się za szycie ********a, która/który będzie częścią - mam nadzieję - uroczego prezentu dla jednej z Was.

A teraz Niedzielko, specjalnie dla Ciebie, wklejam jeszcze 3 komplety - całkowicie różne :-)

dla lubiących STWORY i POtwory


dla cieszących się nadejściem WIOSNY


Biedroneczki są jako jedyne w różnych wielkościach. Są ustawione na zdjęciu od nawiększej do najmniejszej - skrajna lewa jest prawie 2 x większa (sic!) od skrajnej prawej i widać ją (jak i każdą inną) w całości. Zdjęcie zrobione zostało niestety z perspektywy najmniejszej i efekt różnych wielkości został niemiłosiernie zniwelowany, a biedronki wyglądają, jakby nie mieściły się w kropelkach.

i jeszcze coś dla ROMANTYKÓW,
niepoprawnych i bujających w obłokach nad zielonymi łąkami...



Najprostszy zestaw, a prześlicznie się prezentuje na jakiejkolwiek powierzchni.

pozdrawiam weekendowo i do jutra (będzie NARZĘDZIOWO :-)
aga

środa, 7 kwietnia 2010

Magnesiki

Jestem wielką fanką magnesów na lodówkach. Moi przyjaciele i znajomi (a nawet zdarzyło się w kontaktach zawodowych :-D) z każdej wyprawy przywożą mi pamiątkowy magnes - to kangura na bumerangu z Australii, to znowu piękną kamienicę z Gdyni, żurawia z Gdańska (którego podziwiam! żurawia, ale magnes 3D jest prawie równie wspaniały).. Mogę tak wymieniać, ale że miało być o "masowych" magnesach tylko tytułem wstępu, przedstawiam Wam te, które wyszły spod moich łapek. Raz sobie usiadłam i spędziłam cudowny, długi wieczór na ich robieniu. Powstało ich wtedy... (kto zgadnie?) Tu jest odpowiedź: STO :-) Każdy komplecik składa się z 3, 4 lub 5 sztuk, a mocne są jak nie wiem co - trzymają po 8-10 kartek A4!


Zrobiłam je ponad 2 miesiące temu, ale cały czas zapominałam im pstryknąć zdjęcia.


Zamieszczam 3 komplety, bo chyba wszystkich nie dalibyście rady obejrzeć ;-)


pozdrowienia
aga