Takie uczucie ogarnęło mnie wczoraj. Dostałam list. BACH (krew, kręgosłup, uśmiech ;-) Z prośbą o królika. Żeby był niezwykły! Zrobiłam wszystko, aby taki był.
Jest ogromny,
mięciutki,
i przytulaśny
Robienie mu zdjęć było taką frajdą,
że chyba pierwszy raz zamieszczę tyyyle fotografii jednego tworka.
Podczas sesji zwiedził i fotel
i skrzynię w pokoju mojego synka.
Uszyty jest z niezwykle miękkiego i cudownego materiału, który kupiłam sobie na płaszczyk, ale nigdy go nie uszyłam. I chyba dobrze, bo królikowi w takiej skórze jest bardzo dobrze.
Dziś wiem, że zamiast jednego wdzianka dla siebie, uszyję małe stado kicaków.
Tutaj tak naprawdę widać, jak duży jest ten król. Śmiać mi się chciało z tego zdjęcia, bo trzymam tego kłapouchego tak, jakbym go nie chciała oddać. I trochę prawdy w tym jest. To chyba jeden z najbardziej satysfakcjonujących mnie szyjątek, jakie do tej pory stworzyłam.
I jeśli przemiła Kasia nie zechce go do siebie, zajmie u mnie miejsce szczególne, bo w pracowni obok manekina i starej maszyny do szycia.
Kasiu, wypatrujemy maila od Ciebie jak promyków słońca na dzisiejszym niebie :-)
Dzianinka, którą użyłam na szalik, rękawiczki i getry to ta sama, która zdobiła kotka.
Jest tak delikatna w swoim wzornictwie, że pasuje mi niemalże do wszystkiego.
Swoje miejsce znalazła też jedna z tasiemek, z których cieszyłam się w tym poście.
W tle (hehe, tyle tych zdjęć, że nawet tło będzie miało swoje 5 minut ;-) widać moją ulubioną poduchę.
Ale głównie ma być widać tego szaraka
którego wymęczyłam dziś pozami niezmiernie
Potem stać...
więc zmęczone szyjątko zwinęłam w ramiona
i posadziłam wygodnie w fotelu,
coby cierpliwie i wygodnie czekało na bilet od przyszłej właścicielki.
pozdrowienia
aga