Special Guests

środa, 30 listopada 2011

Królik potrzebny od zaraz

Czasami dzieje się coś dokładnie o tej porze, o której powinno było się wydarzyć. To jak ustrzelenie aparatem przeszywającego niebo pioruna. Bach i jest. Krew zaczyna krążyć żwawiej, plecy się jakoś same prostują, a skóra na twarzy napina się młodzieńczo w delikatnym uśmiechu.

Takie uczucie ogarnęło mnie wczoraj. Dostałam list. BACH (krew, kręgosłup, uśmiech ;-) Z prośbą o królika. Żeby był niezwykły! Zrobiłam wszystko, aby taki był.


Jest ogromny,


mięciutki,


i przytulaśny


Robienie mu zdjęć było taką frajdą,


że chyba pierwszy raz zamieszczę tyyyle fotografii jednego tworka. 


Podczas sesji zwiedził i fotel


i skrzynię w pokoju mojego synka.


Uszyty jest z niezwykle miękkiego i cudownego materiału, który kupiłam sobie na płaszczyk, ale nigdy go nie uszyłam. I chyba dobrze, bo królikowi w takiej skórze jest bardzo dobrze.


Dziś wiem, że zamiast jednego wdzianka dla siebie, uszyję małe stado kicaków.


Tutaj tak naprawdę widać, jak duży jest ten król. Śmiać mi się chciało z tego zdjęcia, bo trzymam tego kłapouchego tak, jakbym go nie chciała oddać. I trochę prawdy w tym jest. To chyba jeden z najbardziej satysfakcjonujących mnie szyjątek, jakie do tej pory stworzyłam.


I jeśli przemiła Kasia nie zechce go do siebie, zajmie u mnie miejsce szczególne, bo w pracowni obok manekina i starej maszyny do szycia.


Kasiu, wypatrujemy maila od Ciebie jak promyków słońca na dzisiejszym niebie :-)


Dzianinka, którą użyłam na szalik, rękawiczki i getry to ta sama, która zdobiła kotka.


Jest tak delikatna w swoim wzornictwie, że pasuje mi niemalże do wszystkiego.  


Swoje miejsce znalazła też jedna z tasiemek, z których cieszyłam się w tym poście.



W tle (hehe, tyle tych zdjęć, że nawet tło będzie miało swoje 5 minut ;-) widać moją ulubioną poduchę.


Ale głównie ma być widać tego szaraka


którego wymęczyłam dziś pozami niezmiernie


i podczas sesji musiał chwilami odpoczywać ;-)


Potem stać...


...a na koniec królik PADŁ,


więc zmęczone szyjątko zwinęłam w ramiona


i posadziłam wygodnie w fotelu,


coby cierpliwie i wygodnie czekało na bilet od przyszłej właścicielki.

pozdrowienia
aga