Dziurawy w dwóch miejscach, więc zabrałam go ze sobą, coby te dziury zlikwidować
Pomysłów było kilka - słoik z miodem, kwiatek, słonko... A skończyło się na pszczołach, bo przecież ktoś w tym miosiowym ulu mieszkać musi:
Zdjęcia fa-tal-ne, przepraszam. Ale to i tak cud, że je zrobiłam.. Gdyby nie komórka, to pewnie by ich nie było wcale. Bo przyznam szczerze, że nie mam od długiego czasu motywacji na pisanie, wklejanie na blog zdjęć, robienie ich (!).. Kolejny raz zmobilizowała mnie ilość Odwiedzających i Stałych Gości - niewiarygodne biorąc pod uwagę, że milczałam tak długo. Dziękuję.
pozdrowienia
aga
PS Do Śpiochów wrócę :-) Pewnie w weekend wkleję komórkowe, ale zdjęcia!
Świetnie wyszedł ten koc. A po śladach dłoni widać, że jest baaardzo miękki :)
OdpowiedzUsuńJaki fajny pomysl, no i taki slodki (juz z samej racji na miodzik od pszczolek). Swietnie to sobie wymyslilas, podoba sie! :)
OdpowiedzUsuńWszelkiej pomyslnosci w nowym roku Ci zycze, pozdrawiam
Super pomysł na dziury;)))
OdpowiedzUsuńpomysłowo:)
OdpowiedzUsuńFajoooowe!
OdpowiedzUsuńA co się dziwisz tylu odwiedzinom - dzięki swojej wspaniałej twórczości dla wielu jesteś inspiracją i kopalnią pomysłów (patrz mła ;) )
:-)))))))))
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i wygląda jak nówka-nierdzewka. Pszczółki miodzio - a po śladach łapek widać jaki kocyk puchatkowy *__*
OdpowiedzUsuńProsty pomysł, fantastyczny efekt! Pięknie tu! Będziemy zaglądać :)
OdpowiedzUsuńJUż też miałam akcje ratowania kocyka, w moim przypadku inwazja korka(czyli mojego psiaka), dziury na samym środku. Ale udało sie i kocyk nadal służy.
OdpowiedzUsuń