Chciałam zrobić jej piękną sesję, ale nie mam dosłownie na nic czasu. Do wykonania zdjęć zmobilizowała mnie jedynie notka z 1 marca ;-) Inaczej pewnie wylądowałaby w nowym domku i nie zostawiła po sobie śladu na moim komputerze ani aparacie.
Spodobała mi się, gdy po kilku (sic!) sesjach ulepszania jej ubranka (nie ma na sobie tego wiele, ale etapy - zanim do tego doszłam - były różne i obfitowały w cuda na kiju) (a raczej króliku), doszłam do widocznego efektu. I postanowiłam uszyć jej koleżankę :-) Podobną niewiarygodnie, bo wszystkie baletnice w rzeczywistości zawsze mi się baaardzo podobne do siebie wydawały.
Uśmiecham się za każdym razem, jak na nie patrzę, i na każdą z osobna również. Jakaś mała księżniczka (albo dwie) na pewno podskoczy z radości, gdy otworzy pudełko i zobaczy patrzącą na siebie króliczą baletnicę.
bajeranckie baletnice!! ale jak pisałas o baletnicy to wyobraziłam sobie piękną kobietke;-) a tu cuuudne króle! super!
OdpowiedzUsuńPiękne Te Twoje królicze baleriny.
OdpowiedzUsuńmożna się zakochać.
Szkoda, ze nie mam maszyny do szycia........
Zapraszam do siebie
Baletnice są urocze :) Bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńFuerto-aby tworzyć takie cudeńka niepotrzebna jest maszyna do szycia :) wystarczy igła z nitką i dobre chęci :)
Pozdrawiam serdecznie.
Po nitce do kłębka, trafiłam do Ciebie :) I bardzo się ciesze bo goszczę TU pierwszy raz i bardzo mi się podoba :) Tyle sympatycznych stworzeń i kolorowo tu u Ciebie. będę zaglądać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA dlaczego mała księżniczka?
OdpowiedzUsuńSama bym podskoczyła z radości widząc taką baletnicę:)Śliczne są!
Cudowne są!!! Myślę, że niedługo się do Ciebie po taką zgłoszę. Moja 5-letnia córcia za tydzień zaczyna lekcje baletu, więc prezent byłby cudny:) Pozdrawiam i do usłyszenia!
OdpowiedzUsuń