Niby ślimaczy temat, ale post powstał pod wpływem kopniaka, jaki mnie zafundowaliście - liczba odwiedzających skrawki DZIENNIE!! Dziękuję za taką mobilizację :-)
Ślimaki.. niby powolne, ale najszybciej rozchodzą się z mojej pracowni. Są uwielbiane przez dzieci. Nawet przez mojego synka, który zna je na wskroś
Wszystkie trzy powędrowały do wrocławskiej galerii, aby stamtąd trafić do nowych małych właścicieli.
zwolnienia tempa życzę
aga
wtorek, 10 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słodziutkie te Twoje ślimaczki:-)
OdpowiedzUsuńA szczerą prawdą jest, że zainteresowanie innych osób oraz ich aprobata dla naszych poczynań jest najlepszym mobilizatorem na świecie!!!
ślimaki są słodziuchne. I są fajnym prztulakiem chłopieńcym :) a z takimi wcale nie jest łatwo :)
OdpowiedzUsuńale fajnusie! :)
OdpowiedzUsuńsłodziaki:)
OdpowiedzUsuńcudne!
OdpowiedzUsuńWchodze sobie poogladac Twoje dziela, bo sliczne sa!! A oko lubie nacieszyc!! Glowe nainspirowac! A co! Pozdrawiam cieplutko! Slimaki sliczne!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne tildziaczki ślimaczki. Chyba i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Fajne! A jak robisz rumieńce? :)
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że schodzą :))
OdpowiedzUsuńśliczne :)
Ależ piękne! Jak taki ślimak potrafi byc czarowny!
OdpowiedzUsuńJakie fajne ślimaczki :) I spore, wnioskuję ze zdjęcia z synkiem.
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie wszystko robię "po ślimaczemu" ;)