Special Guests

piątek, 14 października 2011

Dzień Nauczyciela, czyli jak wyprostować gapiostwo

Właśnie, jak w tytule. Nie wiem, w jakim ja świecie żyję, ale olśniło mnie dziś w przedszkolu.. Kwiatki tu, kwiatki tam.. Ta dam - zapomniałam! Odprowadziłam dziecię do sali i jeszcze przed pracą siadłam do maszyny, żeby sklerozę wyleczyć szyciem. I tak powstały trzy zakładki dla Pań opiekujących się moim przedszkolakiem:


Żeby nie było problemów - wszystkie trzy takie same :-) ale podpisane imionami, żeby się nie myliły



Pozostało je szybko "zapakować"



i były gotowe do wręczenia przyszłym Właścicielkom.


Jak to dobrze mieć w domu maszynę...

pozdrowienia
aga

wtorek, 20 września 2011

Worek na kapcie. Z ciuchcią, i z rakietą, i z pszczółką..

Tym razem się ubezpieczyłam :-D To moje dziecię wymusza na mnie całkiem nieświadomie dużo więcej pracy, zmusza do kreatywności - naprawdę niezły z niego motywator.

Uszyłam. Nocą. Worek z bardzo chcianą ciuchcią. Położyłam go naszym zwyczajem na dużym cyklopie, aby Mały po obudzeniu od razu go zauważył. I jaki był mój uśmiech, gdy rano usłyszałam radosne: "O! Z ciuchcią!"! Po tonie głosu wiedziałam, że zaskoczyło, bo o taki chodziło od samego początku.





A ja w rozpędzie uszyłam jeszcze jeden, z rakietą,


którą może podróżować każdy



a dzięki winylowemu okienku można worek bez obaw wyprać, a po wyschnięciu wprowadzić kapitana ponownie na pokład ;-)

Z resztek materiału uszyłam jeszcze coś dla dziewczynki


Będzie jak znalazł na prezent albo ktoś z podczytywaczy zapragnie go mieć

I jeszcze trochę o moim psisku. Gończym polskim, którego blogowa kasia omyłkowo wzięła za jamnika ;-) To teraz prostuję to z całą:

elegancją



sportową energią



pasją łapania



miłością do pływania



i niespotykaną wręcz radością życia i pogodą ducha!



pozdrowienia
aga

wtorek, 30 sierpnia 2011

- Mamo, kup mi teś masine do sicia..

- usłyszałam pewnego dnia, gdy kolejny raz moje Maleństwo chciało coś przeszyć na mojej i spotkało się z odmową.
Rok później słyszałam te zdanie już dużo częściej, słowo "maszyna" wypowiadane było już całkowicie poprawnie:
- Mamo, czy ja też mogę mieć swoją maszynę?
...
- To moja?!? Możemy coś uszyć?! Elmo ma dziś urodziny. - Kupiłam, bo nie potrafiłam dłużej odmawiać temu wielkiem entuzjazmowi, a radość w pytaniach powiedziała mi wszystko - że decyzja była strzałem w dziesiatkę.
- Tak? A ile kończy lat? - moje pytanie spotyka się z krótką ciszą.
- Dziewięć. I z tej okazji uszyję mu szalik. Biały.
Wynalazłam szybko flizelinę w pasku, żeby Mały nie musiał długo czekać z przygotowaniem materiału. Ale i tak wydaje mi się, że UCIĘCIE owego paska trwało o 15 sekund za długo ;-D


Szalik krótki nie był, a małe niewprawne łapki w pewnym momencie się zmęczyły. Przyszła chwila oddechu i małego załamania - tu synek położył wymownie głowę na stole - że to takie trudne.


Ale na szczęście szybko wszystko przeszło. Elmo otrzymał swój urodzinowy szalik, a ja dostałam całkiem nową ściereczkę kuchenną - z dopiero co wyszytą, czerwoną ramką :-), PODWÓJNĄ!, bo tak się me dziecię rozpędziło w szyciu.

aga, co pasją zaraża ;-)

wtorek, 23 sierpnia 2011

Worek na kapcie. Z domkiem

Dzięki Dziewczyny za odzew, za doping, za motywację. Choć tę ostatnią miałam już wczoraj po publicznym wyartukułowaniu listy rzeczy "do-zrobienia-na-już". Spałam dziś przez nią tylko 3,5 h, ale zmontowałam pierwszego twora z tej długiej listy:


Wybrałam najlżejszy materiał i jednocześnie najbardziej wytrzymały i najmniej brudzący z tych, które miałam


Późna pora dała o sobie znać kompletnym gapiostwem, bo zapomniałam wszyć Agi firmową metkę ;-), dlatego bezczelnie się podpisałam


Koło jabłuszka miał być jeszcze jeż - nie wiem, jak by wyglądał, bo nie zdąrzyłam go wyciąć, gdyż szybkie obroty maszyny obudziły Małego


I jakie było moje zdziwienie, gdy usłyszałam zaspane: "Zmieniłem zdanie. Chciałbym z ciuchcią". Uśmiech pojawił mi się na twarzy, bo pamiętam JAK DZIŚ, gdy moja ukochana Mama uszyła dla mnie worek na kapcie, gdy szłam do przedszkola. Była to jedna z najcenniejszych rzeczy, jaką miałam! Zwykły-niezwykły brązowy worek z naszytą truskawką w rogu. Ukochany i jedyny! I wiedziałam, że MUSI powstać drugi, ten jedyny dla mojego Brzdąca. Bo może też będzie taki ważny dla niego. Jak TEN, który był kiedyś taki dla mnie:


Odnalazłam go i zobaczyłam, jak daleko mi jeszcze do kunsztu szyciowego mojej Mamy Mistrzyni W Szyciu. Ten z ciuchcią na pewno będzie teraz lepszy po oględzinach truskawkowego :-)

Cieszy mnie fakt, że pomimo nocnej reklamacji, worek znalazł dziś zastosowanie, został wypchany zabawkami i pojechał z nami w odwiedziny do cioci Agi - Tej, Co Piecze Mufinki.




nakręcona na szycie ciuchciowego worka
aga

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Na warsztacie

Nic to - żeby się zmobilizować, albo może żeby Wasza ciekawość mnie zmobilizowała, postanowiłam zrobić listę rzeczy, które mam od dawna lub i nie od tak dawna na maszynach. A na maszynACH dlatego, bo korzystam nie tylko z tej szyjącej.

Stąd światło dzienne chciałyby ujrzeć następujące tworki:
- duża, prostokątna zamszopodobna torba
- worek z domkiem na kapcie dla przedszkolaka
- koszulka z Georgem
- kosmetyczka z sówką
- krótka sukienka z długiej spódnicy
- teczka na rysunki
- koszula męska z krótkimi rękawami z koszuli z długimi rękawami
- dwa stworki, woreczki - się okaże - z obciętych rękawów
- pudełko na kredki z Małym Księciem
- 4 kaboszonowe magnesy
- skrzynka na wino z Klimtem
- pamiątkowe duże magnesy ze ślubu
- skórzana torba z sówką
- i tak wieeele innych, o których aż boję się pisać, bo kiedy na to czas znaleźć.. ALE lista rozpoczętych projektów JEST. Teraz tylko odszukać trochę pokładów determinacji, a czas się wtedy powinien znaleźć - tak to zwykle działa, prawda? Bo już chyba zapomniałam..


Pomożecie? (tu wspomagam się moim ukochanym psem, który potrafi oddziaływać na wielu swoim wzrokiem ;-)
aga i gończy !

niedziela, 7 sierpnia 2011

Stół balkonowy i stemple po ulewie

Wczoraj napracowałam się trochę i byłam naprawdę zadowolona z efektu. Aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, jak to wyglądało PRZED deszczem. Jednak moje obawy były słuszne i woda zrobiła nieco zamieszania na moim blacie. Ale nie dałam rady wczoraj zabezpieczyć wszystkiego lakierem, bo już było ciemno. Cóż.. Mówi się trudno, póki co blat taki zostanie, bo na następną taką sesję nie wiem, kiedy znajdę czas :-)

PO

PRZED

Każde dotknięcie stołu powodowało odrywanie się od niego setek malutkich drobinek pylowych, nieważne jak mocno był wyczyszczony


Dlatego mimo rozmycia moich kawowych stempli przez wodę, blat jest o niebo lepszy - czyściutki i gładki w dotyku :-D Co z tego, że rozzzzzmazaaaany ;-)


na dziś tyle, zmykam do pracy, bo jutro się z nią nie wyrobię
aga

sobota, 6 sierpnia 2011

Czekoladowo-beżowa torba XXL

Post, którego pewnie by nie było, gdyby nie dzisiejszy 400-setny stały GOŚĆ! Dziękuję Wam, za to, że jesteście :-) I jednocześnie napędzacie do dalszego pisania!

Wersja kolorystyczna, która chyba mi się najbardziej podoba, bo do największej ilości rzeczy mi pasuje. Z jednej strony jest misiowaty (ale lekki!) materiał w kolorze gorzkiej czekolady, z drugiej - beżowa, sztywniejsza bawełna ze strechem

 

Więcej toreb nie będę pokazywać, żeby nie zanudzać. Ale muszę Wam pokazać jeszcze moją, codzienną, która zyskała już miano torby-terminatora i myszki w jednym. Dlaczego - niedługo postaram się pokazać ;-)

Dziś udało mi się też wyciąć skrawek czasu dla mnie. I zajęłam się czymś, co planowałam już od jakiegoś czasu. Mieliśmy na balkonie piękny stół z parasolem. Balkon nasz uwielbialiśmy i dużo czasu (gdy ten tylko był) na nim spędzaliśmy, głównie wieczorami. Ale pewnej nocy zapomnieliśmy zabrać z niego grubą, potężną, piękną świecę. Następnego dnia rano ujrzałam okropny widok - wosk został całkowicie stopiony przez poranne słońce, a stolik kompletnie zniszczony :-( Od tamtego czasu jakoś przeszło nam siedzenie na balkonie, bo to, przy czym zwykle siadaliśmy, po prostu odstraszało. Męczyło mnie to okropnie i dziś siadłam do niego. Efektu końcowego jeszcze nie ma, bo jestem w połowie drogi - czekam, aż wyschnie to, co dziś na nim zamieściłam. Jeśli do jutra żaden deszcz tego nie zmyje, pokażę, przy czym będziemy niedługo gościć naszych przyjaciół :-)

miłego wieczoru, choć na dobrą sprawę to nocy
aga z bandą 400 Obserwujących na pokładzie! :-D

czwartek, 4 sierpnia 2011

Torba XXL w wersji beżowo-kwiatowej, czyli ranno-popołudniowej

Popołudnie nastrajało wielce pozytywnie - słońce, ciepło, wakacje w końcu :-) Padło na opcję kwiatową:


Choć ranek wyglądał zwyczajnie. Dlatego dzień zaczął się w wersji beżowej:


Wywracanie torby to na prawą, to na lewą stronę tak spodobało się moim koleżankom, że już trzy śmigamy w dwustronnych wersjach.

 
 

pozdrawiam dwustronnie
aga

wtorek, 2 sierpnia 2011

Torba XXL, torbiszon, worek - jak zwał, tak wygląda

Będąc ostatnio na zakupach, zaszalałam. W ilości zakupionych produktów, przy opcji powrotu do domu NA PIECHOTĘ. Wyglądałam jak wprawna Haitanka niosąca tony na głowie, tyle że te tony były w mojej torbie: dwie pary spodni jeansowych, gruba bluza, mała torebka, dwie makrele, 4 serki słodkie, 2 serki wiejskie, duży piórnik z wyposażeniem, farby plakatowe XL, fartuszek, farbki do malowania palcami, zestaw pieczątek, 8 bułek, 4 czerwone papryki, 1 litr mleka, śmietana 0,5 litra, serek do smarowania kanapek. Gdy wyjmowałam w domu to wszystko na stół, sama nie wierzyłam, że to wszystko zmieściło się w mojej torbie B-) I tak kolejny test objętościowy i wagowy torba przeszła pomyślnie. Moja jest grafitowo-niebieska, Wam przedstawiam nówkę nieśmiganą:


Kółko na pasku to opcja na "zamknięcie" torby, gdy wyrzucimy je na zewnątrz. Pełni rolę trzymacza kluczy, gdy kółko z paskiem schowamy wewnątrz torby:


Kieszonka na zamek - na portfel i otwarta - na komórkę (widać etui skórzane, które niedawno uszyłam. Baaaajecznie pachnie prawdziwą skórą - kocham ten zapach).


Torba uszyta jest z cudownej dzianiny, wewnątrz bawełniana tkanina, która w jednej chwili - po wywróceniu torby na lewą (a może prawą?) stronę, zmienia torbę z jasnej w ciemną :-) I tak mając jeden torbiszon, możemy dopasowywać go do naszej kreacji, sytuacji bądź nastroju. Sprawdzone empirycznie - ranek chłodny - użyłam wersji jednokolorowej, popołudnie słoneczne - wywróciłam na lewą stronę, gdzie pełno kwiatów było. Ale o tym następnym razem.

miłego wieczoru
aga

sobota, 30 lipca 2011

Girlanda i co z tymi torbami (?)

Jakie było moje zdziwienie, gdy dziś rano uświadomiłam sobie, że to JUŻ weekend. Pisząc w poprzednim poście o planach blogowych, byłam pewna, że mam co najmniej 3 dni. Ale słowo się rzekło, zatem pokazuję Wam girlandę, którą zrobiłam ze skrawka pasiastej bawełnianej dzianiny. Pozostał mi dłuugi pas, który do niczego nie chciał się nadać. Całe szczęście go nie wyrzuciłam, tylko pocięłam na 16 małych i tak oto powstała girlanda, która była ozdobą na urodzinach synka koleżanki ze studiów:

 


BARDZO chciałabym pokazać Wam już te moje torbiszony ukochane, ale nie mam ich ładnych zdjęć. Wszystkie zrobione komórką, spłaszczone, nieostre czasami, wyblakłe (jak te z girlandą lub dionosalem) - jak patrzę na zdjęcie i oryginał, to tak jakbym widziała dwie różne torby. Takie byle jakie fotki w ogóle nie oddają ich uroku, praktyczności, zwiewności lub sztywności (bo są różne wersje). I co ja mam zrobić? Kiedy Wy znajdujecie czas na robienie takich pięknych zdjęć? Dla mnie sama myśl o podłączaniu aparatu do komputera przyprawia o mdłości i momentalnie rezygnuję z sesji fotograficznej, bo najnormalniej w świecie nie-mam-na-to-czasu :/

pozdrowienia
aga

piątek, 29 lipca 2011

ŁAAAAA, ŁAAAAA..!! DinoSAL

No to jeszcze raz - może tym razem załaduje się wszystko dobrze.

Daaaawno nie widziałam się z moją koleżanką, która przez długi okres niewidzenia zdążyła wybudować się na wsi. Zostaliśmy zaproszeni na niedzielne popołudnie, a że ona również jest mamą małego kowboja, postanowiłam coś wyczarować dla chłopaków. (Oby takich pretekstów do szycia było więcej, bo to był pierwszy raz od bardzo długiego czasu, kiedy usiadłam przy mojej, już zakurzonej (!), maszynie).


Roboty przy maskotce Georga było dużo więcej niż przy Peppie. Choć wiem - nie widać ;-) Ale wierzcie mi - przyszywanie zębów było ciut - powiedzmy - "stresujące".

Efekt był taki (zdjęcia robione o 1 w nocy, zatem żółte i pełne cieni):


A tu tuż przed spakowaniem do torebeczek: łaaaa, łaaaa! (wybaczcie, ale nie mogę się powstrzymać, żeby Was nie postraszyć, jak widzę Georgowego dinozaura ;-)

 

Dzięki temu, że post źle się wcześniej zapisał, mogę od razu pokazać Wam koszulki na prawowitych właścicielach:



Radośc mojego synka, gdy zobaczył, że dla niego też jest koszulka, była bezcenna!


A tu sprawdzanie, czy dinoSALe są takie same:


Mam nadzieję, że koszulki będą służyć długo. Póki co nasza jest po pierwszym praniu i wygląda jak nowa. ŁAAAAA!


Zapraszam w weekend - będzie drobny post o girlandzie na urodziny.
pozdrowienia
aga